Strona glowna

Powrot do strony "Przeminelo z Biskupem"

Rozdzial 1.

SPOTKANIE

Klotylda obudzila sie nieco pozniej niz zwykle. Wczorajsza wystawna kolacja suto zakrapiana mocnym, czerwonym winem, byla jednym z powodow tego zmeczenia. Tym drugim byl On … Wysoki, dobrze zbudowany, o zdrowej sniadej cerze … Klotylda podniosla glowe po czym natychmiast opusciaja zpowrotem na poduszke. Czy to byl sen ? - Spyta sama siebie. Przeciez tak wyraznie czula jego dlonie bladzace po jej ramieniach i dloniach, splatajace sie wokolo jej tali, schodzace do bioder, do ud …Klotylda przymknela oczy ... Czula jego zapach ... On przeciez nie mogl byc jedynie snem ... On tu byl ... Czula to ... Nie mogla sie mylic ... Gdziez wiec teraz jest ? Odszedl ? Dlaczego ? Tysiace mysli przemknelo jej przez glowe. Zerwala sie z lozka i podbiegla do stojacego nieopodal lustra. Spojrzala na swoje odbicie. Lzy polecialy jej z oczu. Teraz juz wiedziala ze Go nie bylo, ze to wszystko bylo tylko snem ... tylko snem ....

Po skonczonym sniadaniu wyszla do ogrodu. Zapach kwiatow mieszal sie z szelestem wody z pobliskiej fontanny. Klotylda przymknela oczy przed ostrym sloncem i nagle caly swiat zawirowal jej w glowie - to byl On ! Szedl w jej kierunku. Cofnela sie w cien i otworzyla je ponownie ... widziala Go ! Teraz sie nie mylila. To nie moglbyc sen. Po chwili podszedl do niej ... Taki sam o jakim snila ... Czy to mozliwe ? Czyzby ...

- Bedziemy mieli sporo dobrego wina w tym roku Lady ...

Wyrwana z marzen nie wiedziala co odpowiedziec. Usmiech na jej twarzy byl chyba wystarczajaca replika aby mlody ogrodnik dokonczyl :

- A i miodu niezabraknie.

- Niezabraknie ... Powtorzyla niezrecznie Klotylda. Teraz byla pewna ze to On jej sie snil. Tymczasem Thomas usmiechnal sie i odszedl w kierunku klombu mlodych roz a ona stala i nie mogac spuscic z oczu oddlalajacego sie ogrodnika.

Cale przedpoludnie spedzila w ogrodzie, chodzac i rozmyslajac o Thomasie. Byl u nich dopiero od wczoraj a Ona zajeta przygotowaniami do wieczornego przyjecia nie miala czasu nawet sie jemu przyjzec. Teraz, kiedy wie ze On nie byl jedynie wytrworem jej wyobrazni ale ze byl tutaj, zywy i jeszcze piekniejszy niz w jej snach, Klotylde dreczyla mysl czy jej wczorajsza przygoda zdarzyla sie naprawde. Z daleka widac bylo sylwetke Thomasa dogladajacego roze. Klotylda postanowila ze dzisiejszej nocy nie bedzie spala. Specjalnie polozy sie jednak wczesniej pod pretekstem lekiiej migreny i bedzie czekac. Czy przydzie ? Nie potrafila juz myslec o niczym innym. Mysli nie dawaly jej spokoju ....

Po obiedzie probowala czytac ale nie mogla sie skoncentrowac. Zeszla wiec do ogrodu i usiadla pod drzewami. Po chwili przybiegla Mary - jej pokojowka - podajac jej biala koperte na zlotej tacce.

- List dla Madame ! Wlasnie przyniosl go mlody pomocnik ksiedza Charles'a. Powiedzial ze to jest pilne

- Dziekuje. - Odparla Klotylda i skinela na Mary ze moze odejsc. Otworzyla z zainteresowaniem koperte i zaczela czytac. Charles, jej spowiednik i jednoczesnie od lat wielki przyjaciel rodziny pisal Klotyldzie o wizycie Biskupa Edwarda, ktory to w Edymburgu zabiega o przniesienie go w okolice Glasgow. Jego wizyta bedzie o charakterzy personalnym i Charles prosil aby Klotylda zachowala pelna dyskrecje. Edward pragnal spedzic kilkanascie dni w Palacu Biskupim niedaleko Zamku Lorda Dorchestera - meza Klotyldy - i Charles myslal przedstawic go wspanialym sasiadom. Proponowal on tez spotkanie w Palacu Biskupim ale Klotylda wolalaby raczej wydac uczte na Zamku chcac ukazac Biskupowi goscinnosc miejscowej Arystokracji. Edward mial przyjechac za 3 dni wraz z mlodym pomocnikiem o imieniu William. Klotylda pomyslala ze najlepjej byloby zaprosic Biskupa w dzien po przyjezdzie, chcac w ten sposob poznac Kaplana i spedzic z nim choc kilka dni bedacych jakoby ucieczka w kraine basni z jej bogatej choc czasemi nudnej codziennosci. Z tych mysli jednak wyrwal ja glos Thomasa :

- Czy Lady wolalaby roze czewone czy zolte w swojej sypialni ?

Klotylda uniosla glowe lekko zaskoczona gdyz ich dawny ogrodnik nigdy nie zadawal jej takich pytan wiedzac ze nie lubi ona kwiatow w sypialni. Z ust jej wychodzilo juz lagodne "nie, dziekuje" ale w glowie zaswitala jej nowa wspaniala mysl i nieczekajac odpowiadziala :

- Pragnelabym wybrac sama moje kwiaty

Po czym wyciagnela reke do ogrodnika aby ten pomogl jej wstac i zaprowadzil ja w miejsce gdzie rosly wspaniale rozlozyste roze. Dotyk jego silnej reki dodal jej otuchy i nie zwarzajac na kolce sama wybierala kwiaty ktore Thomas ucinal i odkladal na trawe. Caly czas usmiechal sie i mowil jej jakie bylyby najladniejsze w jej sypialni. Klotylda byla zachwycona i myslala juz tylko o jednym ... czy to On byl u niej dzisiejszej nocy czy to byl tylko sen. Wtem, przez glowe przebiegla jej mysl - Jak Thomas, bedacy u nich na sluzbie zaledwie od wczoraj, mogl wiedziac jak wyglada jej sypialnia i doradzac jej jaki kolor kwiatow by jej najbardziej odpowiadal. Zszokowana Klotylda wypuscila z rak wpaniala roze ktrora podawal jej Thomas. Chcac jednak ja zlapac uklula sie jej kolcami i kilka kropli krwi z jej dloni upadlo na lezacy na ziemi kwiat. Mlody ogrodnik chwycil jej reke chcac wydobyc kolce krote mogly by zostac w ranie i widzac ze Klotylda zbladla uniosl jej dlon i przylozyl do swych ust w celu zatamowania krwi. Jej dlon spoczywala teraz na jego czulych wargach a jego rece dotykaly jej przedramienia. Klotylda czula juz tylko jego usta glaszczace jej skore a serce jej zaczelo bic tak mocno ze powiedziala tylko ze chcialaby sie polozyc po czym zemdlala.

Kiedy sie obudzila lezala na lezance w salonie a obok siedziala Mary i usmiechala sie.

- Czy Madame zechce jeszcze troche wody ?

Pytala mloda sluzaca. Klotylda skinela glowa ze nie i zamknela ponownie oczy. To byl On ....
Przez cale popoludnie Klotylda nie wychodzila z salonu. Wygladajac przez okno ukladala w swoich myslach plany na dzisiejszy wieczor. O godzinie 17 wziela herbate wraz z Elisabeth. Byla to starsza osoba spedzajaca swoj czas na pisaniu ksiazki biograficznej Lorda Dorchestera i, winikiem czego, mieszkajaca od kilku tygodni w Zamku w Amorach Wielkich. Podczas nieobecnosci Lorda, Elisabeth czesto rozmawiala z Klotylda, czytajac jej fragmenty swojego powstajacego dziela, dotrzymujac Lady rowniez i towarzystwa. Po odejsciu starszej lokatorki Klotylda zostala sama. Nieustanne mysli o mlodym ogrodniku nie pozwalaly jej sie skupic na niczym innym. 

Okolo godziny 20 z lekka migrena wrocila do swojej sypialni i poprosila Mary o podanie jej tam kolacji. Klotylda postanowila polozyc sie dzisiaj nieco wczesniej wiedzac ze zmeczony calodzienna praca Thomas nie przyjdzie zbyt pozno. Po kolacji wyszla na taras w sypialni swojego meza - bylo to jedyne miejsce na pietrze z ktorego moznabylo najlepjej dostrzec strozowke i dom dla sluzby w ktorym mieszkal jej nowy ogrodnik. Z daleka dobiegal ja dzwiek z ktorego moznaby sie domyslac ze sluzba konczy wlasnie kolacje. To byl moment na ktory czekala od rana. Kiedy zobaczyla ze w oddali powoli zaczynaja gasnac swiatla, nieczekajac, udala sie do swojej sypialni zostawiajac lekko uchylone drzwi jak przywylka robic od dawna. Polozyla sie i zaczela czekac. Czas dluzyl jej sie niemilosiernie. Nagle czyjes ktoki rozbrzmialy na schodach. Nie byly to jednak te Mary, ktore znala dobrze. Byly one ciezsze i energiczniejsze. Takie kroki mogl robic jedynie mezczyzna. Tak wienc to byl On. Wchodzil do niej na gore. Odglos krokow zblizal sie do sypialni. Klotylda zamykawszy oczy uslyszala jak zatrzymaly sie przed jej sypialnia. Teraz juz tylko czekala z bijacym sercem. Ktos popchnal lekko drzwi i wszedl po czym zblizyl sie do lozka. Klotylda slyszala juz oddech zblizajacej sie osoby. Kroki zatrzymaly sie przed jej lozkiem i jej reka poczula czyjs dotyk. Nie otworzyla oczu. Bala sie ze odejdzie. Jej dlon poczula teraz cieplo oddechu nieznajomego i dotyk jego ust calujacych jej rece wolno przesuwajacy sie ku ramionom. Nieznana reka zaczela dotykac jej wlosow, gladzic jej czolo, oczy i policzki ... Klotylda nie mogla sie juz powstrzymac i otworzyla oczy. Nad nia byl On - Thomas - usmiechal sie dotykajac palcami jej warg. Jego twarz zaczela zblizac sie do twarzy Klotyldy i za chwile nowi kochankowie roztopili sie w namietnych pocalunkach. Rece Klotylde bladzily po umiesnionych ramionach ogrodnika. Przyciskajac go do siebie probowala zatrzymac go jak najdluzej. Czula juz teraz ze nie jest jej obojetny ... Jego wargi muskaly jej jedrne piersi powodujac niesamowite uczucie ekstazy nadchodzace z kazdym dreszczykiem spowodowanym ustami kochanka. Jego sila reka wsunela sie pod jej plecy i uniosla ja jekko podkreslajac jej wspanialy biust i uwypuklajac labedzia szyje ktora znalazla sie natychniast obeslana calunkami mlodego Thomasa. Stawaly sie one coraz goretsze zmieniajac sie powoli w lekkie ugryzienie ktore to z kolei wprowadzaly Lady w stan niewyjasnionej_rozkoszy. Czujac nieznane jej dotac uczucia Klotylda zemdlala po niekonczacym sie orgazmie.

Rano obudzila sie wczeniej niz zwykle i niesamowicie glodna. Wiedziala teraz ze On jej sie nie snil. Zbiegla zamyslona na sniadanie. Czakajac na Mary rozmyslala o biskupie Edwardzie i jej spowiedniku Charlesie a takze o jej mezu zaniedbujacym ja od kilku lat i o wielu innych osobach ktore przeszly przez jej zycie od czasu gdy zamieszkala w Amorach Wielkich. W chwile pozniej w glowie jej zrodzily sie prawdziwy zamet. Klotylda wiedziala juz jedno. Chciala Thomasa ... Nie wazne jak ! Nawet gdyby miala uciec z nim na koniec swiata. Wolala swojego mlodego ogrodnika i jego namietne pocalunki od calego tego bogatego i nudnego_zycia. Z drugiej strony nie wiedziala czy da rade - ona, przyzwyczajona do dostatniego zycia ... moze jednak przepasc jaka dzielila mlodych ukochanych byla zbyt duza. Chyba ze ... Klotylda nie mogla dopuscic do siebie tej mysli ... chyba ze ... Lord Dorchester zginie i pozostawi wdowie caly swoj majatek. Wtedy nie bedzie dla niej przeszkody aby zyc z Thomasem. Nawet bez slubu. Klotylda nie mogla juz sie doczekac przyjazdu biskupa. Moze uda jej sie zrealizowac jej nowo powstale plany ... Kto wie ...