Strona glowna

Powrot do strony "Biskup Tadeusz"

Ucieczka do Niebios

A tymczasem Cathy z Biskupem u boku
Mkna bryczka ukryci w tym porannym mroku
Na zamku zas jeszcze goscie se baluja
Od wodki i strawy niedobrze sie czuja

Poranek juz blisko, bal sie zaraz skonczy
Za Thomasem ktos wysle zapewne list gonczy
Jeszcze on na zamku zalatwia swe sprawy
Ale to ostatnie minuty zabawy

Klocia razem z Liza spakuja mu kufry
Co na powoz wciagnie stajenny Onufry
Thomas zas dolaczy Cathy i Biskupa
Juz w Niebiosach goraca czeka go tam zupa

Moze nie wykryje nikt tej tajemnicy
Ze ukartowali zabojstwo w piwnicy
Lecz z Amorow lepiej skryc sie u Antosia
Gdzie jest taka mloda i ladna gosposia...

Cathy wraz z Biskupem ukryci w powozie
Glodni jecza i marzna na porannym mrozie
Bo chociaz upalny srodek to jest lata
Poranki sa mrozne i mgla je oplata

Ranne slonce zza lasu czerwone promienie
Wychyli za chwile na dzwonu skinienie
Kiedy dzwon koscielny wybije tam szosta
Mrozne mgly no i gwiazdy natychmiast usna

Powoz mknie szybko, po waziutkiej drodze
Cathy puszcza troche fantazji swej wodze
W myslach swych widzi Antosia kochanego swego
W satynowej poscieli cicho ukrytego

Wspomina ona wszystkie wspolne te ich harce
Na plebanii w Niebiosach, na jeziorku w barce
Wszystkie te ich wspolne i wspaniale noce
Gdy wstapily szatanskie w nich ogromne moce

Ilez ich jeszcze czeka chwil pelnych slodyczy
"Chce ich przezyc mnostwo" - Cathy sobie zyczy
Trzeba przed Biskupem jednak mi umykac
By nie mogl mnie nigdy on wiecej dotykac!"

"Dobrym byl kochankiem, diablem jakich malo
Lecz harce te ze mna - to mu nie starczalo
Wolal troche to z Klocia, z Liza innym razem
Byl nieromantyczny i bez serca glazem"

Takie oto mysli snula nasza Cathy
Gdy woznica mocniej pociagnal za baty
Nasza kuzyneczka patrzy na Biskupa
Ten zasnal biedaczek, nie udaje trupa

Za oknem powozu znajome pejzaze
Zaraz sie malutki mostek nam ukaze
Gdzie raz pocalunek pierwszy Antoniego
Wlal zar do serduszka tego jej mlodego

Dalej torfowiska, stary mlyn za lasem
Juz nieuzywany, to tak nawiasem
Dalej laki pelne czerwonawych makow
A w polu gdzies widac pijanych chlopakow

Pewnie to tej nocy gdy w gospodzie byli
Cos za duzo podczas gry w karty wypili
Dalej maly staw gdzie male kaczuszki
W chlodnej wodzie myja male swe nozki

Dalej pol uprawnych sa wielkie polacie
Rozciagnietych jak Biskupie stare brudne gacie
Widac juz z daleka i domow sylwetki
A w powozie smierdza Biskupa skarpetki

Smrod z zapachem kwiatow miesza sie pomalu
Cathy mysli sobie : "Dostane zawalu"
Wies jest coraz blizej, widac juz plebanie
Proboszcz Duszek na ganku odmawia Litanie

Powoz skreca w lewo i Biskup sie budzi
Jakis jest niemrawy i ciagle marudzi
Cos tam se majaczy, warczy i belkocze
I Cathy probuje ciagnac za warkocze

Duzo przezyl biedaczek tamtego wieczoru
Musi teraz odpoczac od tego rumoru
Cathy da mu proszki, niech pospi z godzine
W spokoju zostawi mila gospodynie

Cathy tez sie cieszy, Biskup o gosposi
Te plugawe mysli w swej glowie tarmosci
Gdy czas jego zajmie mlodziutka gosposia
Zostawi w spokoju Cathy i Antosia